Grota RPG~

Forum poświęcone: Rahim: Tworzeniu gier 2D || Nanu: I spamowaniu,o! || Mello: Pisaniu opowiadań i rysunków.

Ogłoszenie

Forum przeniesione pod adres: http://kaliber69.ugu.pl prosimy o przerejestrowanie się.

#1 2013-01-09 09:53:55

 Rahim

Jaśnie ciemny pan~

25010266
Skąd: InterNet
Zarejestrowany: 2012-12-11
Posty: 72
WWW

Stal i przyjaźń

Umć, moje opowiadanko z przełomu 2009/10r. Wiem straszne z tego ścierwo xD
Jednak każdy chciał kiedyś coś napisać, zapraszam do lektury
(nie zrażajcie się miejscowymi błędami xD)
Stal i przyjaźń


Personalia postaci.

Spoiler:

Tom- To wędrowny bajdurzyna, moczymorda i do tego wielki erotoman, znający wszystkie burdele od
Mordin po Gofalię. Żadna kobieta która wpadła mu w oko nie została mu obojętna[profilowy Tom xD].
Shadow- najpotężniejszy z nektomantów w całej Egerii. Gardzi życiem prostych ludzi, uważa iż
powołany do życia został dla wyższych celów,arogancki i egocentryczny[Profilowy Pan jeż].
Baloro- Człowiek mający duże zamiłowanie do gorzałki. Niegdyś wielki królewski generał, dziś
siedzący w karczmie poszukiwany w większości miast królestwa Egerii oprych[profilowy Dante let's
rock].
Felipe- Chamski najemnik i ćpun. Niechlujnie wyglądający odrażający typ. Nie darzy szacunkiem
arystokracji, wręcz przeciwnie, gdyby mógł powiesił by króla za flaki[profilowy Naruciak].
Morgana- Zielarka lubiąca dobrą zabawę, oraz wiejskie karczemne towarzystwo. Mimo iż wygląda na
szczupłą, słabą kobietę potrafi powalić niejednego obszczymurka[profilowa Morgana RIP].
Samantha- Rudowłosa czarodziejka o pięknych zielonych oczach. Troszczy się o najbliższych, oraz
broni ich od wszelakiego zła. Potrafi zachować zimną krew w trudnej sytuacji[profilowa Samiś].
Telimena- Pochodzi z szlacheckiej rodziny Skelden. Jest wytworną alchemiczką, lubi sobie ostro zakląć
w niecodziennych sytuacjach[profilowa Zła kobieta zwana Braśką].
Asgahan- Młody niedoświadczony strażnik. Potrafi godzinami zatracać się w tym co robi. Jego
autorytetem staje się Gotyk, co ma na jego losy nie ciekawy wpływ[Kamil W].
Gotyk - Wojownik ceniący sobie przyjaźń nade wszystko. Niefortunnie zawsze trafia w środek jakiejś
machlojki. Nie zawsze dokonuje słusznych wyborów,mimo iż darzy jedną kobietę wyjątkowym
uczuciem woli mieć wiele kochanek niż stały związek[Profilowy Geralt].
Gerwazy- Prawa ręka króla starająca się o jego szybką śmierć. Próbuje objąć władze w królestwie pod
nieobecność króla Zygfryda[Mop*].
Draga- Elf, a zarazem przywódca komanda elfów walczących z gromami na terenach królestwa. Nie
pała miłością do ludzi którzy „Zabijają te biedne zwierzęta dla skór”[profilowy Yagami/ Damian RIP].
Pogan- Mag mieszkający w odosobnieniu, z dala od zgiełku i problemów mieszczan i wieśniaków.
Bada pradawne zapiski i manuskrypty zawierające kroniki przodków[profilowy K. Komamura].
Nena- Córka oprycha specjalizująca się w broni dystansowej. Darzy Gotyka uczuciem,jednak sama do
końca nie potrafi określić czym dokładnie jest to uczucie[profilowa Nena].
Abigail- Pół elf. Nie obchodzą ja spory królestwa, żyje z dnia na dzień mieszkając we wsi Rozdroże.
Leczy tam ludzi elfia magią[profilowy bezinteresownie zboczony Fumiak].
Morfeusz-mag pustelnik,wyrzekł się życia w społeczności po tym jak wysadził w powietrze klasztor
swoich braci.[profilowy ~Poker Face~].

Rozdział I
Listopadowy poranek był mroźny i chłodny, z starej gałęzi drzewa opadł szron trącony
przez gołębia. Powietrze było tak mroźne że przy najmniejszym oddechu było czuć jakby ostrze
przeszywało płuca. Drzwi od starej rozpadającej karczmy rozwarły się z łoskotem. Z karczmy
prosto w zaspę śniegu wyleciała lutnia, a zaraz za nią w skórzanym stroju, blond włosy mężczyzna.
Po chwili z chaty wyszedł na schody postawny jak przystało na wojownika człowiek o mimo
swojego młodego wieku szarych po pas włosach. Na twarzy ów wojownika malował się niesmak
gdy spoglądał na swojego przyjaciela barda. Wojownik sięgną wzrokiem w głąb karczmy, po czym
rzekł:
-Tak się kończy,gdy kokietuje się żonę karczmarza-następnie podszedł do barda i podał mu dłoń.
-Tak,tak, ten stary pierdziel nawet nie wie czegoż ona pragnie- wojownik wybuchł śmiechem.
-Hahaha, bo niby taki dziwkarz jak ty wie czego chce prawdziwa kobieta-odrzekł wojownik
puszczając dłoń bardurzyna.
-Zamknij się i chodźmy z tego chędożonego wypizdowa- bard ruszył ku furdce prowadzącej do
skrzyżowania wsi, natomiast wojownik podjął jego lutnie i rzekł znużony zachowaniem przyjaciela.
- Tom a lutnia?- Bard natychmiast cofną się, sięgnął po lutnię i ruszył w tym samym kierunku co
poprzednio, jednak tym razem dołączył do niego wojownik.
Szli tak około piętnastu minut,aż zatrzymali się na skrzyżowaniu dwóch polnych dróg w centrum
wioski.
-Ot też mi wioska-przerwał milczącą ciszę wojownik.
-Gotyk zamknij się!
-Proszę,proszę... Kogo ja tu widzę-wtrąciła postać w czarnym habicie.
-Słucham?!-spytał zdezorientowany Tom.
-Gotyk, weź go palnij bo ja to zrobię.
-Witaj Morgano- odezwał się w końcu wojownik szczerząc się po czym szturchną łokciem Toma.
-Ah to tylko ty- odrzekł bard udając niezainteresowanie,jak i nie smak samą postacią. Następnie siadł na
przydrożnym kamieniu i zaczął brzdąkać na swej lutni.
-A ty jak zwykle do karczmy na wsi?-spytał kobietę Gotyk.
-Czasem i kobieta potrzebuję nieco rozrywki- Morgana osunęła swój kaptur z głowy. Ukazała się
wojownikowi brunetka z włosami do ramion, o lśniących szarych kocich oczach- A czy ty nie
powinieneś aby czasem wykonywać zlecenia sołtysa?
-Powinienem, jednak mam jeszcze trochę czasu, nie sądzisz iż lis raczej nie przyjdzie po kurę gdy
pilnuje ich kupa ludzi?
-W sumie to jak by się tak zastanowić to masz i rację, wybacz wtrąciłam się między ciebie, a tegotu
spojrzała na Toma- dziwkarza.
-Zejdź już z niego, i tak dopiero co wyleciał na zbity pysk z karczmy- tu rzekł wojownik z
rozbawieniem.
-Dobra, będę już szła. Odwiedź mnie kiedyś w mieście...
-Do zobaczenia-po tych słowach wojownik wyciągnął się przy czym słychać było charakterystyczny
odgłos strzelających kości-To jak Tom idziemy dalej?
-A mamy coś lepszego do roboty? A tak właściwie nie dziwi cie to że tak ułożona kobieta jak ona
włóczy się po karczmach wiejskich mimo iż ma kilka w mieście?
-No wiesz, w mieście nawet głupie piwo rozcieńczają z wodą, a zabawa tam taka że pozazdrościć.
-Tak,tak, tam przynajmniej jak cie wyrzuca z karczmy po pijaku to nic cie nie zagryzie-odpowiedział
bard ruszając ku grzędzie gdzie trzymane były kury zagryzane przez lisa.
Zapadł zmrok, księżyc był już w nowiu. Wojownik przyczaił się w kurniku i czekał na rudzielca.
Tymczasem w chacie sołtysa Tom grał na lutni dla jego pulchnej, o czerwonej twarzy córki.
-Cholera, temu to zawsze dobrze- pomyślał wojownik wpatrując się w dziurę wygrzebaną pod
kurnikiem przez lisa. Było dość chłodno, dlatego też wojownik wzdrygną się, nagle majaczącą ciszę
przerwał skrzypiący śnieg pod łapami lisa.
-A jednak nie jesteś taki bezszelestny gościu-pomyślał znów wojownik po czym przyszykował
miecz. Lis zakradł się przez wygrzebisko, po czym wysadził łeb i rozejrzał się, ruszył dalej,kury
narobiły dużego łoskotu, w między czasie bohater wziął zamach swoim
starym,ciężkim,wyszczerbionym mieczem i z łatwością ściął łeb zwierzakowi.
***
-Należy się 10 renów- rzekł wojownik rzucając martwe zwierzę na stół sołtysa.
-Dobra robota wojowniku, proszę oto twoje wspomniane reny-tu sołtys rzucił na stół 10 złotych monet.
-Następnym razem gdy będziesz chciał mnie nająć, to mam nadzieje że będzie to już konkretna robota.
Tom idziesz ze mną czy zostajesz na tym końcu świata?
-Idę, idę!-bard zerwał się,zarzucił na siebie szmatę chroniącą go od zimna, sięgną po lutnie i ruszył za
wojownikiem.
Podczas drogi gdy chłód przeszywał ich płuca, a śnieg skrzypiał pod ciężarem ich kroków barda nagle
zebrało na wspominki.
-Gotyk pamiętasz jak nasza cała wataha żyła sobie w lesie broniła wieśniaków przed rycerzami którzy
zbierali cło dla króla i była czczona jak jakieś bóstwa?
-Ta, a czemu pytasz?-tu kantem oka spojrzał na barda.
-Brak mi tamtych czasów, nie sądzisz iż powinniśmy spotkać się wszyscy razem w karczmie i
powspominać?
– Tsa. Uważaj bo się to uda. Nasz kochany nekromanta ma nas głęboko w dupie i prowadzi te swoje
badania nad demonologią.
Felipe pewnie zaćpał się już na śmierć,Telimena ma do mnie żal i jakieś durne ,,szlacheckie wąty”,
z kolei Draga,Pogan, i Nena zajmują się tymi swoimi archeologicznymi gruzami.
Asgahan mieszka w tych swoich koszarach Altarolu i cieszy się przytulna posadka strażnika.
– Hm. Nie zapomniałeś o kimś?- Po tym pytaniu Gotykowi zamarło serce, a twarz pobladła. Tak nie
wspomniał o niej, ale nie dlatego iż zapomniał. On nie chciał pamiętać o dziewczynie którą tak
bardzo kochał, lecz ta go porzuciła.
– Nie, o nikim nie zapomniałem-odrzekł stanowczo wyprzedzając Toma by nie zadał kolejnego
pytania które mogło być związane z rudowłosą czarodziejką.
Gdy dotarli do obrzeży Mordin coś nie grało, mimo południowej pory nie było widać żadnego dziecka
czy kobiet przed domem, w oknach miotały się jak głupie firany. Wieśniacy patrzyli kto nadchodzi.
Gotyk wiedział już iż to nie jest normalne zachowanie, więc cisną rękojeść swego miecza przy pasie i
czekał jak potoczą się dalsze zdarzenia.
Długo czekać nie musiał, przy moście prowadzącym na podgrodzie miasta stało pięciu gromów.
Silne bestie, o zielonych szorstkich skórach i wyłupiastych oczydłach, oraz tępych,szczerbatych
toporach na plecach. Między nimi jednak nie było żadnego z ich szamanów więc Gotyk wiedział iż
sobie poradzi. Dobył z pochwy swój miecz, podniósł kamień z ziemi i cisnął nim w grupkę
nieludzi,którzy natychmiastowo ruszyli w jego stronę. Z początku podleciał jeden chciał uderzyć
podjętą z ziemi laga Gotyka, lecz ten uchylił się omijając cios, następnie szybkim ruchem ręki dźgną
groma w brzusze, po czym wyciągnął miecz z bestii i szybkim ruchem nadgarstka wykonał jego obrót
przesuwając ostrze między swoim lewym ramieniem a klatką piersiową ugodził drugiego groma,
następnie sięgną po garść śniegu sypną kolejnemu gromowi w oczyska i jednym ruchem ręki ściął mu
głowę. Z boku dochodziły Gotyka krzyki Toma:
-TAK GOTYK! TAK TRZYMAJ DALEJ!- Jednak wojownik nie zwracał na niego uwagi, zbyt wkręcił
się w walkę by teraz sie się od nie oderwać. Sięgną po denko od jednej z beczek i odparł nim cios
tępego toporu groma, następnie z niegrzecznym uśmiechem na swej facjacie zepchną groma do rzeki
gdzie się utopił.
-Głupie prymitywne stworzenia które nawet nie umieją pływać! Tak dalej Gotyk!-znów krzyczał Tom.
Ostatni grom podszedł dość blisko z uniesionym toporem, Gotyk nawet nie miał pojęcia co taki
śmierdzący nieludź ma zamiar zrobić. Gdy wojownik chciał go wyrąbać ten sypną mu jakimś pyłem.
Wojownik wrzasnął z bólu, zasłonił oczy rękoma i zaczął je przecierać. Obraz rozmazał się, wojownik
widział tylko zieloną plamę poruszającą się ku niemu. Czuł jak jego oczy palą się płomieniem jednak
było to tylko złudne wrażenie palącego pyłu. Nagle poczuł jak jego prawe ramie przeszywa ogromny
ból, tępy,szczerbaty topór przedzierał się przez niego rozrywając ramię.
-TY SKURWIAŁY PRYMITYWIE!-wrzasną obolały,oślepiony Gotyk przerzucając swój miecz w lewą
dłoń i godząc groma w brzusze, po czym obracając ostrze by zadać większy ból. Następnie wyciągnął
z niego miecz,po czym padł obok jego zwłok i zawołał Toma.
– Chodź tu! Pomóż mi!-Bard natychmiast podszedł do przyjaciela, zdjął menzurkę na skórzanym
pasku założonym przez ramię, i wlał do ust Gotyka wody.
– Czekaj, opatrzę ci ranę-rzekł Bard do Gotyka patrząc jak podchodzi do nich łysawy stary
mężczyzna.
– Dziękuję za pomoc wojowniku. Mieszczanie z obrzeża są ci wdzięczni. Ci Gromowie przychodzili
do nas codziennie, rabowali nasze zapasy i palili plony. Gdyby nie ty to wkrótce nie mieli byśmy
co jeść. Staruszek machną ręką i natychmiast z chaty wyleciało kilku rosłych wieśniaków chwytając
Gotyka i niosąc go do środka.
Dzień później obudził się i zdał sobie sprawę iż leżał na miękkim sienniku w niewielkiej izbie. Czuć
było w niej zapach bigosu dochodzący z kuchni. Chciał wstać, lecz gdy podniósł się zajęczał i znów
opadł na siennik.
– Leż spokojnie cholero to nic ci będzie- nagle odezwał się siedzący przy oknie znudzony i
zapatrzony w padający śnieg Tom.
– Od kiedy to ty się tak znasz, ledwo spodnie umiesz zapiąć na tej swojej chudej dupie-odpowiedział
mu złośliwie Gotyk.
– A ty jak zwykle tylko o mojej dupie, robi się to denerwujące. Czasami zastanawiam się czy nie
preferujesz w panach.
– No chyba cię pog... - tu przerwał bo gdy podniósł głos ujął go ból.
– Starszy wioski mówił byś się nie przemęczał, tępy topór zadał ci dość głęboka szarpaną ranę-tu
drzwi do izby rozwarły się, córka starszego wioski przyniosła miskę bigosu dla rannego.
– Widzę iż już się obudziłeś, dobrze zjedz to a ja powiadomię o tym ojca-skinęła głową i ruszyła ku
kuchni zamykając za sobą drzwi od izby.
– Fu, co to za gówno? Przecież nie lubię bigosu- z grymasem oznajmił na twarzy wojownik.
– No ale jedz Gotyczku jedz jak cię tam prosi panienka- naśmiewał się z niego bard.
– Zamknij się! Masz szczęście że nie mogę wstać! Dostał byś w ciry cwaniaku.
– No właśnie nie możesz, więc pewnie nie zainteresuje cie fakt iż w mieście jest twoja rudowłosa
,,Przyjaciółeczka”- na te słowa Gotyk zamarł, źrenice rozszerzyły mu się, a szczęka opadła i
zamarła w bezruchu, nagle z zamyślenia wyrwał go głos skrzypiących drzwi które rozwarły się
ukazując mężczyznę który pomógł Gotykowi.
– Garena powiedziała mi iż się przebudziłeś-przemówił starzec siadając na taborecie przy łóżku.
– Tak, aczkolwiek czuje się strasznie osowiały.
– To przez zioła. Chciałem ci jeszcze raz podziękować w swoim i imieniu tych prostych ludzi za
uratowanie nas. Jestem tu starszym wioski.
– Miło mi, nazywam się Gotyk-tu chciał wyciągnąć rękę,ale ból mu nie pozwolił.
– Nie przeforsuj się, leż. Garena się tobą zajmie. Bardzie pozwól do nas na obiad-starszy wioski
jak i Tom opuścili izbę i zasiedli przy stole w kuchni.
Do izby weszła z misą wody Garena. Usiadła obok Gotyka i zaczęła omywać jego ciało.
Jej ciasny gorset tak opinał jej piersi iż wojownik nie mógł się skupić na niczym innym jak tylko na
niej, w końcu kobieta spojrzała na wojownika i rzekła następująco:
– Mniemam iż widziałeś już nie jedną kobietę w swoim życiu, dla tegoż też nie rozumiem czemu
gapisz sie na mnie.
– Yyy-jąkał się Gotyk- Wybacz, taki głupi nawyk.
– Nic nie szkodzi-dziewczyna wstała i wyszła uśmiechając się do Gotyka.
– Proszę,proszę gołąbeczka wpadła paniczowi w oko- naśmiewał się oparty o futrynę plecami Tom.
– Zawrzyj gębę. Czasami mam chęć cię zaszlachtować.
– Cóż gdybyś to zrobił nie dowiedział byś się tego iż twoja rudowłosa przyjaciółka zatrzymała sie w
ratuszu u gubernatora Roberto.
– Samantha?-spytał nagle.
– Tak, i zdaje się iż trochę tu zabawi, gubernator potrzebuje tu jej magicznych sił. Skaza panuje w
mieście, co gorsza przyzwali ją nekromanci, i tylko z pomocą magii można ją powstrzymać.
– Czym jest ta skaza?
– Gotyk, mnie się pytasz?
Kilka następnych dni Gotyk i Tom spędzili dość monotonicznie, nawet nie zwrócili uwagi iż one szybko
im minęły.
***
-Słuchajcie no starszy wioski-rzekł w końcu Gotyk starcowi-Słucham?- Potrzebuję dostać sie do miasta,
jako starszy wioski powinieneś posiadać dostęp do niego...
– A no nie mylisz się wojowniku, jednak nie wiem czy mogę to zrobić.
– Słuchaj że panie, potrzebuje dostać się do miasta, jest tam ktoś z kim koniecznie muszę się spotkać!
Ja pomogłem wam, teraz proszę was o pomoc miejcie serce, wy nasi, z tej samej ziemi i krwi...
– Dobrze synu-tu starszy wioski zdjął z palca sygnet z akwamarynem i wręczył go wojownikowi.
Ukaż ten sygnet strażnikowi przy bramie, powiedz iż przychodzisz ode mnie. Powinien wpuścić cie
do miasta.
– Dziękuje, nie omieszkam się następnym razem odwdzięczyć-po tych słowach Gotyk i Tom ruszyli
ku mostowi prowadzącemu do bram miasta.
Ucieszył się wojak mimo trzaskającego mrozu iż znów może usłyszeć skrzypiący śnieg pod swoimi
stopami, miał już dość bezczynnego leżenia i każda chwila na zewnątrz sprawiała mu dzisiaj
przyjemność.
– Odejdźcie, wstępu do miasta nie ma-rzekł jeden z strażników w zbroi o barwach brązowo-białych,
barwach swojego królestwa. Na kolczudze widniał herb królestwa, był to niedźwiedź stojący na
dwóch tylnich łapach, natomiast w przednich trzymał on miecz i tarczę.
– Mam tu sygnet akwamarynu, z pozdrowieniami od Starszego wioski-strażnik przyjrzał się
sygnetowi, po czym machną ręką-Otworzyć bramy!- a te natychmiastowo się rozwarły. Wojownik z
towarzyszem ruszyli ku miastu.
Miasto śmierdziało ściekami, a i rzeka Kon nie wyglądała tam za ciekawie, pływały w niej trupy,odpady
i inne śmieci wszelakiego rodzaju. Wojownika brało obrzydzenie na samą myśl co piją ludzie tutaj, i nie
dziwił się tak naprawdę iż skaza pojawiła się właśnie w tym miejscu.
-Miasto pełne machlojek,intryg i bandyctwa,jeśli człowiek nie uważa może obudzić się w rynsztokurzekł
Tom.
-Tu się zgadzamy Tom, nie wiem dlaczego miasto jest zamknięte skoro w środku jest tyle bandyctwa?
-Tak też mnie to dziw... CO JEST DO CHOLERY?!-drygnął Tom,ponieważ przed nimi pojawiło się
złote światło w którym zneutralizował się Shadow.
– Chodź Gotyk, jesteś mi potrzebny-rzekł krótko, chłodno i lekceważąco Toma nekromanta.
– A Tom?
– A po co mi on? Nie potrzebuje byle grajka tylko wojownika, chodźmy ta sprawa nie może czekać...
– Okej, Tom jeszcze się zgadamy-Gotyk uścisną się z Tomem i poklepał po plecach.
– Dobra Gotyk,do zobaczenia-po tych słowach nekromanta złapał wojownika za ramie i obaj znikli w
tym samym złotym świetle w którym się pojawił nekromanta.
Po chwili nekromanta prze teleportował ich do swej wierzy na pustyni. Wojownikowi towarzyszyły
zawroty głowy po teleportacji,jednak szybko się otrząsnął.
-Czegoż to ode mnie chcesz?-spytał wojownik opierając się o marmurowy stół.
- Legendy, Gotyk.
,, Jak wiadomo nie od dziś, na tym świecie niepodzielnie królują smoki. Dlatego też modlimy się do
dwóch najważniejszych smoków. Fedeorna-smoka sprawiedliwości,szczęścia i wszelakiego światła,
oraz Deatrona smoka wszelakiego nieszczęścia,zagłady i rozpaczy. Królowie to tak naprawdę zwykłe
marionetki w rękach smoków.”.
– I niby to ja mam przeciwstawiać się smokom?!-zirytował się wojownik.
– Tak, dlatego też pozbędziesz się skazy z królestwa o którą tyle modlili się inni nekromanci do
Deatrona.
– Co?! Cholera! Dlaczego zawsze mieszasz mnie w swoje cholerne pomysły?! Redrock trzeba
odegnać zjawy. Gotyk w Fildor pojawił się demon, musisz go zniszczyć, Car Meder całe miasto
zmieniło się w zombie, Gotyk musisz posprzątać. I teraz ta cholerna skaza! Cholera Shadow
powiedz czemu zawsze ja?!
– Bo jesteś jedynym który się tego podejmie dla słusznej sprawy wojowniku.
– Ygh! Jest to zwykła manipulacja człowiekiem z twojej strony!
– Nie zaprzeczam tego, ale dobrze wiesz że ci głupi żołdacy w puszkach nie umieją połowy tego co
ty, zresztą dla nich liczy się tylko ciepła posadka...
– Dobra, zrobię co każesz, ale to już ostatni raz, a nie jak zwykle jaśnie nekromanta pojawi sie w
dogodnym sobie momencie i mnie zabierze ze sobą, jasne?
– Jak słońce wojowniku- słowa nekromanty nie przekonały wojownika, a może to dlatego iż jego
wygląd nie przekonywał go do tego. Przecież ktoś z widocznymi już śladami starości na twarzy,
szarym włosem zwiniętym w kucyk z czerwono czarnym pasemkiem po środku głowy i czarnoczerwonym
strojem nie przekonywał wojownika, lecz budził niepokój.
– A więc dobrze, musisz mi przynieść skazę, lecz pamiętaj by nie brać jej gołą dłonią,iż zostaniesz
zarażony nienawiścią do innych.
– Skórzane rękawice wystarczą?
– W zupełności. Weź ten oto kamień, przeniesie cię prosto do mojej wierzy, a teraz wybacz ale musze
oddać się swoim badaniom-nekromanta wręczył Gotykowi czarny jak węgiel kamień z złotym
rysunkiem wierzy.
– Cholera! To jak mam wrócić do miasta?!
– A no tak, wybacz amigo staremu nekromancie- Shadow wziął znów za ramie wojownika i przeniósł
go do górnej części miasta Mordin.
– Gdzie on mnie przeniósł?-pomyślał wojownik,lecz nagle dostrzegł strażnika idącego w jego stronę.
– Kim jesteś?! Co to za światło łachu w którym się tu pojawiłeś?!-spytał strażnik którego białka oka
były czerwone niczym rozżarzony węgiel.
– Jestem Gotyk, przysłał mnie tu ktoś z... Jestem tutaj w odwiedziny-zmienił szybko śpiewkę
wojownik.
– Zawrzyj gębę. Nie obchodzi mnie psie kim jesteś. Posługujesz się magią,a to mi się nie podobastrażnik
wyciągnął miecz i ruszył ku Gotykowi, wykonał zamach, lecz Gotyk odskoczył- Nie
szukam kłopotów, uspokój się- jednak strażnik nie słuchał, wpadł w jakaś furię, Gotyka ratowało to
iż strażnik nieumiejętnie posługiwał się mieczem, wymachiwał nim jak siekiera do rąbania,
wojownik wykorzystał sytuacje,podciął strażnika i miał zadać mu cios gdy ktoś go ogłuszył
uderzając w tył głowy.
– Cholera, gdzie ja jestem?-wyjąkał wojownik budząc się w jakimś lochu zaszczutym kratami.
– W więzieniu oprychu, nie trzeba było rzucać się na strażnika-odrzekł jeden z klawiszy.
– Na nikogo sie nie rzucałem!
– Jasne, a ja śpię z żona króla-kpił sobie strażnik.
– Nie obchodzi mnie co ty robisz!-wojownik szarpał za kraty,jednak na nic to sie zdało.
– Gotyk?-dobiegł nagle wojownika czyjś chłodny głos z konta okrytego cieniem.
– Kim żeś ty w tym koncie?
– Starych druhów nie poznajesz?-spytał ten sam głos, po czym jego właściciel wyszedł z cienia.
– BALORO?
– A któż by inny?-obaj mężczyźni uścisnęli sobie prawice.
– Co ty tutaj robisz? Wyglądasz jak wrak człowieka- i rzeczywiście, niegdyś białowłosy,ścięty na
pazia generał w czerwonej zbroi i wielgachnym mieczem u pasa, dziś w podartych łachach,białych
poplątanych długich roztrzepanych włosach, z powypalanymi na klatce piersiowej znamionami typ.
– To wszystko jest zasługa tych oto typków, zza krat. Kiedyś im za to podziękuję... Gotyk, powiedz że
masz ze sobą dobry spiryt?
– Chyba z konia spadłeś. Zabrali mi wszystko co miałem ze sobą.
– Tsa, mojego Raipera też zabrali, krasnoludzki spirytus też, a co gorsza wszystkie reny, całą okrągłą
sumkę 300 renów.
– Ja straciłem swój miecz, który towarzyszył mi jeszcze podczas wojny.
– Tak, ta wojna to same straty...
– Co masz na myśli?-spytał nagle Gotyk- przecież wygraliśmy? Odzyskaliśmy wioski, a rebelia
magów została całkowicie załagodzona.
– Tak sądzisz? Powiem ci dlaczego nie jestem już generałem królewskim. Podczas wojny doradca
królewski rozkazał mi bym wybił pewna osadę ludzi lasu, tak to była wasza osada...
Jednak zamiast zgładzić was i upozorować atak magów, ja was poprosiłem o pomoc w walce z nimi.
Wielu waszych i naszych zginęło, jednak zbuntowani magowie zaprzestali rebelii i zbratali się na
nowo z królem Zygfrydem. Jednak doradca królewski powiedział królowi Zygfrydowi iż wojna
domowa przedłużała się przeze mnie, sprzeciwiłem się rozkazom i zbratałem z wrogiem.
Miałem zawisnąć na stryczku, jednak udało mi się uciec, zrzuciłem swą zbroję, zapuściłem włosy
dla niepoznaki i zostałem zabójcą, zabójca w słusznej sprawie. Zabijałem wszystkich którzy siali
zło, w mniejszych wioskach, miastach i tak dalej, moim najlepszym przyjacielem stał się alkohol.
– Doradca królewski? Hm. Gerwazy?-spytał Gotyk.
– Tsak, teraz zostałem wtrącony do więzienia za zabójstwo handlarza, który sprzedawał Serafis,
narkotyk powodujący w większych dawkach śmierć.
Wielu szczeniaków przedawkowało go, nie mogłem patrzeć na te zapłakane matki, ojców
wieszanych za próbę napaści na jakże wielkiego kupca Hagena, oraz na sztywne zwłoki dziewczyn i
chłopaków. A wiesz co jest najgorsze? Gdy zabiłem ów kupca nadal przed oczami miałem te matki
płaczące za swoimi dziećmi, i ojców wiszących na stryczku.
– To musi być straszny widok.
– Wież mi że widziałem wiele zwłok, ale dzieciaki z pianą w gębie leżący na ziemi, i wiadra z wodą
które nieśli do domu leżące obok to naprawdę przykry widok.
Ich rozmowę przerwało błękitne światełko rozrastające się nagle z którego wyszła rudowłosa
kobieta, w sukni zielonej, z złotymi zdobieniami.
– Utrapienie z tobą-rzekła zwracając wzrok w Gotyka.
– Jak zawsze na czas-odrzekł jej wojownik- tylko nie wiem po co to przybyłaś?
– By cię uwolnić, chyba nie chcesz siedzieć tu do końca życia co?
– Podziękuje już o wielkiej pani czarodziejce, nawet mi się tu podoba, cela całkiem przytulna, i
szczurów mało.
– Egh! No skończ już!-zdenerwowała się czarodziejka marszcząc przy tym swój nosek. Tak to było to
co Gotykowi w niej się najbardziej podobało, wyglądała wtedy tak słodko, jak by mógł się na nią
gniewać...
– A więc dobrze czarodziejko, pójdę z tobą,ale tylko dlatego iż Shadow dał mi zadanie.
– A ty jak zwykle z nim?! Zawsze pakujesz się w kłopoty przez tego nekromantę!-oburzyła się
rudowłosa, jednak co racja, to racja. Zawsze gdy pomagał nekromancie wpadał w kłopoty.
– Pójdę z tobą,ale idzie z nami ten człowiek.
– Mowy nie ma Gotyk, nie zabiorę z sobą zwyrodnialca.
– Samantha Elizabeth Oana, jak zawsze uparta-odezwał się więzień
– Kim jesteś?! Skąd znasz moje imię?- zdziwiła się czarodziejka wlepiając wzrok w mężczyznę.
– Baloro, niegdyś królewski generał pod którego dowództwem walczyłaś podczas rebelii magów.
– TY?! Co ty tutaj robisz?
– To długa historia. Proszę cię, pomóż mi się wydostać.
– Dobrze, pomogę, ale jak opowiesz mi o wszystkim.
– Dobrze czarodziejko- Samantha chwyciła obojga mężczyzn za ręce po czym przeniosła sie z nimi
do jej domu w górnym mieście.
Dom był z marmuru, umeblowany w stylu domu rodzinnego, w salonie był kominek,skakały w nim
wesoło płomienie po drewienku przy czym słychać było charakterystyczny trzask.
– Oto mój dom, rozgośćcie się panowie-rzekła czarodziejka.
– Pff... Nie śmiał bym przeszkadzać czarodziejce, nad ranem sobie pójdę...
– Gotyk uspokój się! -czarodziejka chwyciła go za dłoń po czym zaczęła ciągnąć za nią ku górze.
– Przepraszam Baloro,ale musze porozmawiać z ów panem.
– Rozumiem, to ja się zdrzemnę.
Jak czarodziejka powiedziała tak i zrobiła, po chwili wojownik i czarodziejka byli już na górze,
oboje zasiedli na brzegu łoża, po czym czarodziejka zapytała wojownika.
– O co ci chodzi?
– O co mi cholera chodzi? O to iż przed laty zostawiłaś mnie samego! Bez słowa!- tu wojownik
zacisną pięść.
– Wybacz, nie sądziłam iż tak się tym przejmiesz- mężczyzna wstał i podszedł do komody na której
stało lustro w które zaczął się wpatrywać.
– Cholera! ,,Tak tym się przejmiesz”?! Ja pierdole!-walną zdrowo pięścią o komodę aż lustro się
zatrzęsło. Mieliśmy stworzyć ,,Rodzinę”! Mieliśmy tyle planów! Cholera mać! A ty? A ty sobie
nad świtem zniknęłaś, szukałem cię! No ale przepadłaś jak kamień w wodę...
– Wybacz-kobieta podeszła do wojownika i przytuliła się do jego pleców, wsuwając swoje chłodne
dłonie pod jego poszarpana koszulę- nie miałam wyjścia...
Mimo wszystko wojownik wraz nie po łagodniał, nie nie dał się przekonać. Odszedł od niej i
zatrzymał się przy oknie,wpatrując się w zawieję śnieżna za nim- Wyjścia? Śmieszne...
– Kazali mi cię zabić! Rada starszych! Nie mogłam tego zrobić więc odeszłam! Głupcze-tu
czarodziejce pociekły łzy, wojownik obrócił się i podszedł do kobiety znów siedzącej na łożu.
– Przepraszam, nie miałem pojęcia- mężczyzna otarł dłonią łzę z jej policzka, po czym przytulił ją.
Wtedy poczuł zapach, to zapach którego brakował mu od wielu lat. Zapach włosów czarodziejki,
jak zwykle ten sam i nie zmienny wiśniowy aromat.
– Gotyk ja...
– Nie nic nie mów-przerwał jej po czym wplótł rękę w jej włosy i pocałował, czarodziejka objęła go
nieco mocniej i zamknęła oczy.
***
Gdy zaczęło świtać czarodziejka zbudziła się przy boku wojownika, jej rude włosy opadały na jego całą
klatkę piersiową pokrytą kilkoma bliznami, a jej szyja otulona była prawym ramieniem Gotyka.
Czarodziejka lekko uniosła głowę i dmuchnęła mu u ucho,po czym szepnęła-wstawaj śpiochumężczyzna
otworzył oczy i widząc przy sobie rudowłosą uśmiechnął się i przytulił ja mocniej do siebiewitaj
piękna. Do sypialni wpadł jednak Baloro przerywając chwilę sam na sam.
– Gotyk ja- spojrzał na oboje leżących w łóżku- Yyy... znaczy przepraszam... Ja będę leciał... Jeszcze
sie spotkamy.
– Mamy taką nadzieje Baloro- odpowiedziała para kochanków, po czym białowłosy opuścił ich dom.
– Jak myślisz co pocznie?-spytała czarodziejka.
– Nie wiem, zdaje mi się iż weźmie się za siebie, na razie musi zniknąć z miasta... jest poszukiwany.
– A ty? W końcu zostałeś aresztowany...
– Ten strażnik który mnie zaatakował... Miał czerwone oczy...
– Tak wiem... Musiał być pod wpływem złej mocy, lub czegoś podobnego...
– Skaza... - rzekł wojownik-to ja mam znaleźć i dostarczyć nekromancie.
– Czym jest ów skaza?-spytała zaciekawiona czarodziejka.
– Skaza jest złem tego świata zrodzona z modlitw nekromantów. Każdy kto ma z nią kontakt zostaje
zarażony...
– To dlatego strażnik emanował jakimś dziwnym polem siłowym...
– Pewnie tak... Niestety nawet jeśli uda mi się znaleźć skazę nie mam jak dostać się do Shadowa,
kamień teleportacyjny jest w skrzyni rzeczy zarekwirowanych u klawiszy...
– Nic łatwiejszego-czarodziejka wstała z łóżka, uniosła swoje dłonie ku górze, wokoło których
pojawiła się różowa mgiełka, jej nagie,o doskonałych kształtach ciało przydziało sie się w zieloną
suknię. Następnie kobieta przeniosła się gdzieś i wróciła po chwili z skrzynią.
– Skrzynia klawiszy?!-spytał zaskoczony Gotyk.
– Tak, proszę bierz czego potrzebujesz. Gotyk wyszedł z łoża i zajrzał do skrzyni. W środku znalazł
swój strój, mieszek renów, lecz nie było w nim jego miecza, nagle ujrzał raiper przyjaciela,
postanowił go wziąć. Był to bogato zdobiony na rękojeści miecz o długim cienkim ostrzu.
Na czarny skórzany pancerz wojownika opadały szare długie włosy miedzy którymi wystawał przy
plecach raiper.
– Ty mój wojowniku-szepnęła Samantha opierając się o Gotyka i przesuwając dłonią po jego
policzku.
– Sami, uspokój się. Lepiej pomyślmy nad tym jak mam zdobyć ta skazę.
– Już na to wpadłam-wyszeptała mu do ucha gryząc go za nie- Uspokój się kobieto, nie ma na to
czasu.- Mylisz się. Strażnik który cię zatrzymał patroluje cmentarz, tam musiał się skazić.
Zazwyczaj patroluje ten teren nocami, ot cała zagadka-rzekła popychając go na łóżko-masz jeszcze
do nocy kupę czasu więc musimy go jakoś spożytkować- po tych słowach czarodziejka zaczęła go
rozbierać.
***
Wieczorem wojownik czekał przy oknie aż się ściemni, w końcu gdy nadszedł zmierzch zawiązał na
głowę czarną chustę z otworami na oczy i ruszył ku cmentarzowi którego położenie zdradziła mu
Samantha. Minął kilka domów, targowisko, karczmę, po czym dotarł ku wejściu na cmentarz. Pchnął
drzwi w murze, jego oczom ukazały się groby.
Ruszył w głąb szedł coraz to dalej pod stopami czuł śnieg,a miejscami stare korzenie i porozwalane
nagrobki. W końcu jego oczom ukazało się coś czego nigdy wcześniej nie widział. Kilka żółtych jakby
węży wiło i splatało się z sobą świecąc przy tym na złoto. Gotyk wyczuwał iż to musi być ta skaza...
emanowała specyficznym zimnem... Wojownik chwycił ów obiekt i schował do swej torby, wyciągną
kamień od nektomanty i teleportował się do niego.
-A jesteś już-nekromanta spojrzał na wojownika.
– Tak już jestem, oto twoje zlecenie-wojownik rzucił skórzaną torbę na stół.
– Dobrze, weź ten oto amulet w nagrodę-nekromanta wręczył mu jakiś kieł opleciony piórami
nieznanego mu ptaszydła- Co to?- spytał zdziwiony wojak- Amulet ochronny przed ogniem.
– Chodzi mi o to czemu to nie reny?
– Bo reny ci na nic się zdadzą na pustyni, a amulet tak.
– Nie zamierzam tu zostać...
– A myślałem że zechcesz odwiedzić twoich przyjaciół... Nena,Draga i Pogan bardzo by się ucieszyli.
– Są tutaj?!- Gotyk zapytał z zaciekawieniem i nutka radości w głosie.
– Tak, spójrz tam przez okiennicę, widać z niej ruiny miasta Al Shedir. Badają te ruiny.
– Dobrze niezwłocznie ruszam by ich odwiedzić.
Rozdział II
Klasztor mnichów „Smoczej Opoki”, godziny wieczorne.
– Czy przysięgasz oddać się służbie świętości Fedeorna?-spytał starzec w białej szacie.
– Przysięgam na swoje imię, na krew, na ciało i dusze swoją iż swój marny żywot składam w smocze
przeznaczenie-odrzekł białowłosy krótko ścięty mężczyzna.
– A więc powstań Ianie, i przyjmij ten oto smoczy kostur, twojego towarzysza w
podróżach,mękach,smutkach i radości.
– Dziękuję, miał bym tylko jedno życzenie- odrzekł Ian.
– Tak, jak nowo przyjęty masz prawo do jednego z życzeń,słuchamy więc- wszyscy zebrani wokoło
mnisi skierowali swój wzrok ku nowemu bratu.
– Chciał bym prosić o Smoczą Próbę- ów mnich skierował swój wzrok na najstarszego z mnichów.
– Smocza Próba?!- zdębiał starzec- Nikt nigdy jej nie przeszedł...
– Wiem, jednak nagroda jest na tyle cenna że warto podjąć to ryzyko.
– Dobrze, a więc i niech tak będzie. Jutro skoro świta staniesz do smoczej próby, a teraz zapraszam
wszystkich do swoich cel-starzec ruszył ku wyjściu z kościółka i znikł w mroku nocy,reszta
mnichów uczyniła to samo. Ian ukląkł, przy posągu smoka, ułożył swój kostur przed sobą i rozłożył
ręce.
– O smoku sprawiedliwości, napawaj mnie odwagą i siłą bym mógł podołać swej próbie-świeżo
upieczony mnich pozostał przed ołtarzem aż do świtu.
***
Nastał świt, Gotyk obudził się przysypany gorącym piaskiem. Wstał,podrapał się po tyłku, ziewną, po
czym zaczął pluć piaskiem.
– Cholerna burza piaskowa!
– Burza, jak burza-rzekł tajemniczy głos, na którego ton Gotyk natychmiast się obrócił- Nena!
Co ty tutaj robisz?
– Pilnuje cię... rano gdy robiłam obchód po ruinach znalazłam cie w piasku.
– Tak, wieczorem nadeszła burza piaskowa,więc tu zostałem.
– Chodź, Pogan i Draga ucieszą się na twój widok- Wojownik ruszył za szczupłą skąpo przyodzianą
kobietą o czarnych włosach po ramiona splecionych kawałkiem materiału w kok.
Po kilku minutach dotarli do obozu namiotowego, przy jednej z kolumn zapisanej nieznanym
wojownikowi języku stał rudy, krótko ścięty mag w szarej szacie.
– Pogan?-spytał nagle wojownik na widok maga.
– Gotyk! Jak miło cię widzieć! Skąd się tu wziąłeś?!-spytał nagle mag.
– Czy mnie słuch nie myli,Gotyk?-jeden z namiotów otworzył się i ukazał się z niego elf, o zielonych
włosach opadających na jego plecy, po bokach głowy splecionych w warkocze, założone za
szpiczaste uszy. Klatkę piersiową przepasała mu cięciwa łuku.
– Draga stary druhu-mężczyźni podeszli do siebie, opletli się ramionami i poklepali po plecach.
– Gotyk, myślałem iż mieszkasz z tą twoją czarodziejką w jakiejś wsi.
– Tak, miałem taką nadzieję iż tak będzie,ale okazało się inaczej...
– Rozumiem, aczkolwiek cieszę się iż ułożyło się tak jak jest, inaczej mogli byśmy się nie spotkaćrzekł
Draga.
– Gotyk opowiadaj co robiłeś po wojnie?- Zagadnęła go Nena zapraszając na schodek koło siebie.
Draga oparł się o jakiś pozostały mur, a Pogan usiadł na stołku. Cała trójka wlepiła wzrok w
wojownika.
– Co tu dużo by opowiadać? Od czasu wojny... przez te osiem lat pomagałem Shadowi, temu
nekromancie.
Po wojnie wróciłem bez swej ukochanej do rodzinnej mieściny Urgwi. Jako prawowity Urgwijczyk
starałem się o prawo wstępu na górny dziedziniec miasta,nie udało mi się jednak.
Postanowiłem więc wyruszyć w świat i osiąść w jakiejś wiosce, założyć gospodarstwo, lecz po kilku
dniach wędrówki pojawił się on... Shadow poprosił mnie bym mu pomógł odegnać zjawę... Jak się
okazało nie chodziło tu o byle zjawę,czy ducha. Nekromanta nie powiedział mi iż to zjawa zwana
Yurgem, złożona z milionów zrozpaczonych błąkających się po ziemi dusz. Po załatwieniu całej
sprawy zatrzymałem się na jednej z przydrożnych farm, pracowałem tam przez około trzech lat, koniec
końców znów pojawił się Shadow w mieście Fildor kobieta zgwałcona za młodu przez demona
podziemi Drakomira zrodziła demoniczne nasienie pustoszące ów miasto, musiałem zająć się tą
sprawą, co prawda, gubernator miasta solidnie mnie wynagrodził,jednak dobra passa nie trwała zbyt
długo.
Po sześciu latach pojawił się znów Shadow, dotarłem do miasta Car Meder, tuż przed nim stał już
nekromanta. Okazało się że za swoje uczynki mieszkańcy zostali przeklęci. Zmienili się w żywe trupy,
zombie. Po wycięciu ich w pław ruszyłem do Mordin i do tej pory włóczyłem się tam z Tomem, jednak
znów pojawił się Shadow...
– Jakie to monotoniczne-rzekł Draga, po czym nalał wszystkim piwa, i zaczerpną solidny łyk z
wyszczerbionego kufla.
– Shadow... nie ufam nekromantom...
– Ja też nie Nena, ale Shadow jest okej, to on zawsze się stara naprawić to co zepsuli inni. Tylko nie
wiem jaki w tym ma cel?
– Domyślam się cóż to za cel... Aczkolwiek nie będę go osądzał-odrzekł Pogan.
Starzy znajomi pili tak do wieczora, wspominali stare dobre czasy, i jakoż nie widzieli się dawno,
postanowili odnowić stare więzy.
***
Przyszła gdy mężczyzna leżał już na skórach, w namiocie .
Weszła po cichu,rozpuściła swój kok bezszelestnie, po czym przed posłaniem zdjęła swój strój,
pociągając za sznurek splatający ów kostium na biodrach.
Mężczyzna nie drgnął nawet. Dziewczyna powoli, usiadła na niego, obejmując go udami. Przytuliła się
do niego, po czym przesunęła swoją jakże bladą dłonią po jego policzku,ów wojownik miał twardy
zarost. Mężczyzna chwycił ją za ramiona, dość ostrożnie, delikatnie. Światło księżyca wpadło przez
otwór w namiocie, na parę kochanków. Wojownik uniósł się lekko i chwycił dłonią kobietę za
głowę,przytulił ją do siebie, obejmując nieco mocniej.
***
Niebo nad wieżą nekromanty pociemniało, było bardziej czarne niż osłona nocy. Wiatr zawiał
złowrogo, mag siedzący na skale opatulił się płaszczem po czym jego dłoń okryła się kula
błyskawic,którą cisną w nadchodzące ku niemu nie ludzkie istoty.
Parę kochanków zbudził głośny huk, po chwili wpadł do namiotu zdyszany elf o zielonych
włosach, z łukiem i napięta cięciwą w dłoni.
– Ej wy świergotki, nie to że wam chcę przerywać, ale mamy gości- para leżąca w łóżku zerwała się
na równe nogi, naciągając na siebie szaty.
– Co jest Draga?- spytał nagle Gotyk.
– Nie co tylko kto, zombie! Nad wierzą tego twojego ,,zaufanego” nekromanty pojawiły się ciemne
kłębiące się chmury, jakieś nienaturalne, następnie w przeciągu najbliższych kilometrów zaczęły
ożywać i wyłazić z ziemi wszystkie trupy.
– Cholera, jaka sobie robisz?- spojrzał na elfa wojownik.
– Nie, sam zobacz-elf uchylił materiał zakrywający namiot zza którego zobaczył maga miotającego
elektrycznymi kulami w obumarłych ożywieńców.
– Cholera jasna! Co mamy robić?-spytała nagle Nena kończąc się ubierać.
– Sądzę iż mój zwykły raiper tu nic nie pomoże, łuki zresztą też... Draga, zostaje nam tylko twoja
elfia magia- rzekł Gotyk.
– Cholera wiem, i to mnie najbardziej martwi, ostatnio przez te suche powietrze pustyni moje czary
są znacznie słabsze.
– Nie mamy wyboru, musisz zaryzykować, inaczej zginiemy-wtrąciła Nena.
– Dobra otoczę was magiczna osłoną, ale nie wiem na ile zdołam was w niej utrzymać, później ruszę
wspomóc Pogana- elf zaczął szeptać coś pod swoim nosem, po czym jego dłonie pokryły się złotym
światłem wędrującym ku wojownikowi, i kobiecie wytwarzając wokoło obojga magiczne,złote
osłony.
– Dzięki, teraz leć wspomóc Pogana, a my postaramy się coś wykombinować- rzekł Gotyk
wychodząc z Neną poza namiot.
– Pech chciał że musieliśmy znaleźć się na wymarłym mieście gdzie jest pełno trupów-rzekła Nena
idąc zaraz za Gotykiem.
– Nie przejmuj się, powiedz tylko gdzie macie jakieś poświęcone ostrze? Bo raiperem nie da rady
zabić ożywieńca.
– Nie mamy tutaj takowego ostrza-oznajmiła Nena zerkając jak zombie odbijają się od ich
magicznych osłon. - Gotyk! Mam pomysł!
– Słucham cię?
– Zobacz nasze osłony rozwalają trupy, chodź, zacznijmy na nich napierać...
– To dość skuteczny pomysł Nena, spróbujmy- mężczyzna w osłonie rzucił się ku ożywieńców, a
kobieta zaraz za nim. Nie mieli jednak pojęcia iż nie był to dobry pomysł ponieważ elf utrzymujący
ich osłony, ledwo trzymał się na nogach pod tak sporym wysiłkiem.
***
Ku wrzawie ruszyła nieznajoma postać, jej ciało okrywał płaszcz, a twarz jego kaptur,była to
znakomita ochrona przed piaskowymi burzami pustyni, jak i przed gorącem.
Postać ów dobiegła do krawędzi skały i widząc bariery które uległy zniszczeniu wokoło kobiety i
mężczyzny, oraz nieprzytomnego elfa i maga miotającego elektrycznymi kulami w zombie posłał w dół
składając ręce jak do modlitwy,a następnie szybkim ruchem rąk rozłączając je błękitną falę
zamieniającą zombie w pył, ów czynność wykonał kilka razy,aż miał pewność że grupka osiadłych tu
ludzi i elfa jest bezpieczna. Pustelnik zeskoczył z skały spadając przed Poganem.
– Mało bez czego dziadku a i ty byś poległ- powiedział tajemniczy nieznajomy.
– Kim jesteś? Pomogłeś nam, więc sugeruję iż nie chcesz nam zrobić krzywdy- rzekł Pogan osuwając
się bezsilnie na piasek.
***
Nieznajomy jednak nie odpowiedział, przeciwnie, odwrócił się i zaczął uciekać.
Pogan rozejrzał się, zobaczył nieprzytomnego elfa, Nenę wstającą z piasku oraz otrzepującego się
Gotyka.
– Gotyk! Goń go!-krzykną wojownikowi, który natychmiast ruszył w pogoń za zwinnym kryjącym się
pod płaszczem człowiekiem. W międzyczasie Neną zajęła się nieprzytomnym elfem.
– Draga, dasz radę, wytrzymaj-powtarzała.
– Jest wykończony, miał zbyt duże obciążenie, używał do tego swej całej mocy, nie jest łatwo
wytworzyć dwa pola siłowe do ochrony, podtrzymywanie ich i równoczesne walczenie-rzekł Pogan.
– Egh- jękną elf- nie skrzecz mi tu rudzielcu, tylko podaj wodę-Pogan natychmiast sięgną po
menzurkę i nalał mu wody.
Gotyk gonił za tajemniczą postacią, trwało to tak prawie przez kilkometr drogi, gdy nagle tajemniczy
człowiek zatrzymał się.
– Cholera to ty!-przemówił nagle
– A niby kto inny?-zapytał Gotyk.
– Myślałem iż to ten mag...
– Co chcesz od Pogana?
– Jest magiem, jestem na nich uczulony-skwitował nieznajomy.
– Przecież sam używasz czarów...
– Ja to co innego, zresztą nie będę gadał z człowiekiem twojego pokroju o swoich sprawach.
– Chociaż daj mi szansę, nie jestem byle drągalem który zrobi z byle czego aferę na pół królestwa.
Postać w płaszczu jednak nic nie powiedziała, tylko ruszyła ku jaskini. Gotyk postanowił wejść do
środka. Była to dość niewielka jaskinia, a w niej ułożone z suchych roślin posłanie, na którym
spoczywały skóry, obok było ognisko,unosił się tu swąd zgnilizny.
– Jestem Gotyk- oznajmił szaro włosy wojownik.
– Nazywam się- jednak tu nieznajomy urwał- nie powiesz nic magowi?
– Hm. Jeśli ci tak bardzo zależy będę milczał- skiną głową Gotyk.
– Nazywam się-zaczął ponownie nieznajomy- Morfeusz- w końcu nieznajoma postać opuściła kaptur,
a następnie płaszcz. Był to szczupły,zręczny mężczyzna o nienaturalnym różowym kolorze włosów
po kolana. Jego dłonie zdobiły tatuaże, na twarzy ów człowieka było widać iż przeżył już nie mało.
– Dlaczego nie zostałeś z nami? Nawet nie podziękowaliśmy ci za pomoc...
– Mam ku temu swoje powody wojowniku.
– Jakież to zacne powody iż nie możesz zostać na chwile z grupką ludzi którym ocaliłeś życie?
– Ważne, wątpię byś zrozumiał.
– Takie pierdolenie, mów mi tu wszystko, obiecałem że zachowam to dla siebie- Gotyk siadł przy
ognisku, z kolei Morfeusz zaczął chodzić po jaskini.
– Kiedyś byłem młodym magiem z klasztoru niedaleko Altarolu. Bardzo ambitny, chcący się wybić
ponad innych-tu przerwał popijając wodę-mag, w końcu odkryłem iż w bibliotece klasztoru jest
dział ksiąg zakazanych dla zwyczajnych magów... Chciałem zapoznać się z jego zawartością... Z
dnia na dzień poznawałem coraz to trudniejsze zaklęcia z ów działu aż w końcu upiłem się winem i
zacząłem wymawiać zaklęcia, które po połączeniu wysadziły w powietrze klasztor z moimi
trzydziestoma braćmi... Przeżyłem szok, przeżyłem tylko ja, gdy nadciągnęła straż z Altarolu i
odnalazła mnie nieprzytomnego w ruinach, jedynego który przeżył, ot humor losu. Nie mogłem
sobie darować iż to ja przeżyłem, i że to wszystko było z mojej winy, więc postanowiłem się
pozbawić życia... Niestety nie potrafiłem, ruszyłem więc na pustynię gdzie miałem zacząć żyć w
odosobnieniu. Teraz studiuję tabliczki znalezione w ruinach Al Shedir, jak się okazało to zapiski pra
magów. Nie uwierzysz ale znali zaklęcia znacznie potężniejsze od naszych, jedno z nich miałeś
okazje zobaczyć dzisiaj.
– Tak, niewiniątkiem nie jesteś, rozumiem dlaczego jesteś tak uczulony na magię... Okej, nic nie
powiem Poganowi.
Podczas nieobecności króla Zygfryda spowodowanej pertraktacją z sąsiednim królestwem miało
wydarzyć się coś czego żaden z mieszkańców królestwa by się nie spodziewał...
Magowie, oraz czarodziejki postanowili oddzielić się od króla i rządzić królestwem na swój sposób.
Prawa ręka króla również postanowiła objąć władzę nad królestwem dla swych korzyści. Jednak Miało
tu dojść do czegoś jeszcze...
***
– Kazzarefie czy wszystko gotowe?-spytał jeden z arcymagów głównego klasztoru w stolicy.
– Teodezjuszu, po co ten pośpiech?-spytał Xadiusz.
– Nie sprzeczajmy się, czas by magowie wywołali w stolicy zamieszki. Niech mieszczanie się nas
wystraszą, później wydamy rozkaz by zająć się innymi miastami królestwa, Egeria będzie nasza.
***
Osłabiony elf obudził się na skórach, siedziała nad nim czarnowłosa kobieta, w skąpym ubraniu, piersi o
ciskał jej ciasno gorset.
– No proszę, wracam do sił a jeszcze mam takie widoki-wychrypiał swoim nienaturalnym głosem elf.
– Zamknij się głupcze i wstawaj! Musimy stąd odejść, Pogan już wszystko zebrał, czekamy tylko natu
urwała bo pojawił się Gotyk.
– Możemy ruszać-rzekła Nena widząc Gotyka-a ty kolego będziesz go niósł- zwróciła się do Gotyka.
– Dobrze, ruszajmy więc, Gotyk opowiedz mi o tym tajemniczym człowieku- wdał się do rozmowy
Pogan.
– Niestety, ale nie mogę nic powiedzieć,obiecałem, grunt że nie jest niebezpieczny-oznajmił to
obejmując elfa pod ramię by pomóc mu iść.
– Ah rozumiem, a więc chodźmy, musimy dotrzeć do najbliższej pustynnej osady.
Droga do najbliższej osady nie trwała długo, minęli kilkanaście wydm,przy czym Draga nałykał się
piasku wiejącego prosto w jego twarz.
– A znacz ty - przerwał zapadłą ciszę Draga zwracając się do Gotyka - takie powiedzenie: Nie
czyń drugiemu co tobie nie miłe?
– A no znam, a coś nie tak elfie?-spytał opryskliwie wojownik.
– Cholera wszystko! Ciągniesz mnie jak byś chciał a nie mógł! Już wole wstać i iść o własnych
siłach!
– No proszę, ledwo żyje a pyskować da radę, zresztą jak zawsze-rzekła Nena.
– Gotyk on jest magiem prawda?-Spytał wtrącając się w rozmowę Pogan.
– Kto? Draga? Nie...
– Dobrze wiesz o kim mówię, może i jest tutaj ponad 40 stopni, gorąc jak cholera, ale jeszcze
myślę racjonalnie.
– Przepraszam Poganie, a skąd to przypuszczenie?
– Wyczułem jego energię duchową... Taką energie ma tylko mag... Do tego te jego nietypowe
zaklęcia...
– Skoro tak mówisz to może i jest magiem... Pogan patrz! Osada-Gotyk zmienił nagle temat gdy
zza jednej z wydm wyłonił się stary zrujnowany mur otaczający kilka budyneczków na krzyż.


Kończ waść wstydu oszczędź~

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.grove.pun.pl www.naruto-forum-all.pun.pl www.kosmetologiawsm.pun.pl www.stekotss.pun.pl www.tibia-space.pun.pl